15-09-2017

Niezwykła historia Dywizjonu 307

Odbyli 3879 lotów bojowych, spędzili 9057 godzin w powietrzu, zestrzelili 30 i ¾ samolotów wroga, zniszczyli 35 lokomotyw, łódź rzeczną, kuter, jedną stację radarową i wiele innych obiektów naziemnych. Odegrali także kluczową rolę podczas obrony miasta Exeter w 1942 r. Walkę o wolność okupiło 51 z nich. O kim mowa? O lotnikach 307 Dywizjonu Myśliwskiego Nocnego, powszechnie nazywanych “Lwowskimi Puchaczami”.

W trakcie II Wojny Światowej, w Wielkiej Brytanii sformułowano 15 Dywizjonów Lotniczych składających się z polskich i czeskich pilotów. Najbardziej znanym – głównie ze względu na popularną książkę Arkadego Fiedlera – jest z pewnością Dywizjon 303. Ale tylko jeden z nich latał w misjach nocnych. W skład sformułowanego 24 sierpnia 1940 roku Dywizjonu 307 wszedł personel 5 i 6 Pułku Lotniczego, które silnie związane były z Wilnem, Lidą i Lwowem – i to właśnie temu ostatniemu miastu, zawdzięcza on swoją nazwę.

Na swoje motto polscy lotnicy wybrali łacińską sentencję Lwowa – ”Semper Fidelis” (zawsze wierny), a ich odznaką stał się puchacz o zielonych oczach siedzący na kadłubie samolotu umieszczonego na tle półksiężyca i liczby 307. Wartości, jakimi kierowali się lotnicy, najlepiej oddają chyba słowa skomponowanego przez nich w 1942 r. hymnu:

Ktoś musi spać więc my czuwamy
I przyczajeni pośród chmur
Na obcym niebie załatwiamy
Prastary nasz rasowy spór
A kiedy Niemiec się zapali
Aby rozjaśnić sobą mgły
Ryby radują się w kanale
Bo martwy Niemiec nie jest zły

Na początku swojej lotniczej aktywności Polacy latali na samolotach Boulton Paul Defiant, i co tu dużo pisać, samoloty te nie przypadły “Lwowskim Puchaczom” do gustu. Specyfika nocnych myśliwców, w których jeden pilot obsługiwał działko obrotowe, a drugi kierował samolotem, nie była tym, czego oczekiwali lotnicy – większość z nich traktowała bowiem obsługę sterów jako “powietrzną szoferkę”, a nie walkę z wrogiem. Konflikt jaki narodził się u zarania jednostki sprawił, że część pilotów – łącznie z pierwszym dowódcą kpt. Pietraszkiewiczem – odeszła z Dywizjonu. Sceptyczni Anglicy zaczęli powątpiewać czy Polacy nadają się do nocnych misji. Jednak po trzech miesiącach od powołania do życia, “Lwowskie Puchacze” w końcu wzbiły się w powietrze.

W latach 1941-1942 misje Polaków polegały na lotach myśliwskich, mających zwalczać niemieckie bombowce zapuszczające się na terytorium Albionu. Dywizjon stacjonował najpierw w północno-zachodniej Anglii (gdzie w marcu 41 r. zanotował swoje pierwsze potwierdzone zestrzelenie), a następnie na lotnisku Exeter, na południowym-zachodzie wyspy. I to właśnie tu narodziła się legenda polskich lotników.

W nocy z 3 na 4 maja 1942 r. śpiących mieszkańców Exeter obudził przerażający huk 40 nadlatujących Junkersów 88. Przed totalnym zniszczeniem miasto mogły uratować jedynie 4 sprawne na tę chwilę samoloty Dywizjonu 307. W trakcie trwającego 75 minut nalotu Polakom udało zestrzelić się 4 maszyny wroga, nie odnosząc przy tym żadnych strat. Dzięki bohaterskiej postawie uratowano wiele istnień ludzkich i ocalono miasto przed totalnym zniszczeniem.

Po skończonym nalocie, ówczesny dowódca Dywizjonu 307 kap. pil. Jan Michałowski, w trakcie ceremonii w ratuszu, wręczył mieszkańcom Exeter Polską flagę mówiąc: “Niech ta flaga stanie się symbolem łączącym nasze dwa narody. Niech przypomina ludziom z Exeter, gdy wojna się skończy, że Polacy i Devonianie walczyli i umierali w tej samej sprawie”.

Na co ówczesny burmistrz miasta – Rowland Glave Saunders – odpowiedział:

Z dumą zawiesimy tę flagę w naszym ratuszu, aby przypominać przyszłym pokoleniom to, co zrobiła dla nas Polska w najciemniejszych godzinach, które ten kraj przeszedł. Niech ta flaga będzie zawsze symbolem naszej przyjaźni i braterstwa wszystkich narodów dobrej woli.

Niestety na przestrzeni lat flaga zawieruszyła się, a historia polskich lotników, którzy aż do końca wojny brali udział w licznych misjach “randżerskich” i “intruderskich” na terytorium wroga, popadła w zapomnienie.

Aż do roku 2012, gdy mieszkający w Exeter – Michael Parrott i Marcin Piórkowski, oraz bratanek jednego z nawigatorów Dywizjonu 307 – Andrzej Michalski, powołali do życia organizację 307 Squadron Project, mającą za zadanie przypomnieć historię “Lwowskich Puchaczy”. To właśnie dzięki ich staraniom udało się zorganizować kilka prestiżowych wystaw poświęconych polskim lotnikom, odnaleźć wiele cennych pamiątek i – co chyba najważniejsze – wraz z władzami Exeter ustanowić 15 listopada “Dniem Dywizjonu 307”, podczas którego polska flaga znowu powiewa nad ratuszem tego miasta.

Nasza Fundacja dumnie wspiera działania tego projektu i zachęca do śledzenia najnowszych wydarzeń związanych z historią “Lwowskich Puchaczy” na stronie organizacji i jej Facebooku.

Ilustracja: Piotr Górka

Zobacz również

  • 15-09-2017

    Kultowy Rajd Tatrzański

    Wyczerpujący rajd górski cieszył się w przeszłości ogromną popularnością. Tylko śmiałkowie startowali w tych zawodach, ale jedynie nieliczni potrafili dojechać do mety. Motocykliści pokonywali pagórki, kamieniste zbocza, błotniste, grząskie polany... Telewizja, dziennikarze prasowi i tysiące kibiców mocno przeżywali tę rywalizację o której obecnie w internecie możecie przeczytać tylko na stronie naszej fundacji.

  • 10-05-2017

    Historia pewnego listu

    W pamiątkach po Janie Paluchu - naszym patronie - odnaleźliśmy list. List od nie byle kogo, a od samego Jana Ciszewskiego. Jego formę oraz treść przedstawiamy w oryginalnej postaci.